... a ja twierdzę, że nigdy nie przeminęła. I nie będziemy dzisiaj mówić o małych eleganckich zegarkach, tylko o solidnej serii G-shock. Zwiedzając nadmorskie kurorty południowej Europy faktycznie można odnieść wrażenie, że zegarki Casio przeżywają swój renesans. W końcu muszą być modne skoro ich podróbki można kupić na każdym kroku. Ta powracająca moda dotyczy jednak modeli retro, natomiast futurologiczny G-shock to totalne przeciwieństwo retro, nawet 30 lat temu G-shocki wyglądały jak wytwór szalonych inżynierów z przyszłości.
Casio na Komunię, ale jeszcze nie G-shock |
Kolejnym krokiem było rozpoczęcie produkcji elektronicznych zegarków, jakież one nie były wymyślne- aktualizowały czas na postawie fal radiowych, zasilane były energią słoneczną, miały wyświetlacze LCD, mechanizm kwarcowy, a nawet mikro-kalkulatory. Całe lata 80 i 90 upłynęły pod znakiem technologicznych nowinek Casio.
G-shock w dowolnym pokroju |
Ciężko uzbrojony w różnych wydaniach |
Dla kobiet i fanów filigranowych detali powstają oczywiści małe G-shoczki, które jak dla mnie tracą sporo uroku i na pewno sporo ze swojej wytrzymałości.
Pierwszy G-shock powstał już 33 lata temu w 1983 roku. Od tamtego czasu produkowane są bez przerwy. Większość z modeli G, charakteryzuje się fenomenalnym, futurologicznym designem. Znajdziecie, w sprzedaży modele eleganckie:
sportowe:
Najpopularnijszą serią G-shocków jest Masters of G, dedykowana różnej maści specjalistom i pasjonatom. Każdy z zegarków Masters posiada specyficzną właściwość, przydatną dla danej grupy- są więc zegarki odporne na błoto dla fanów survivalu, wyposażone w kompas lub barometr i termometr dla piechurów, zasilane słońcem dla rozbitków, posiadające wykres pływów dla rybaków, a dla pracowników, dajmy na to CERN, wymyślono zegarki odporne na działanie pola magnetycznego. Co kilka lat dodawany jest kolejny model do kolekcji.
Masters of G: Riseman |
Ja w G-shockach i ich kosmicznym designie jestem zakochany, jedyne w czym nie jestem zakochany, to w ich wysokiej cenie. Poczekam aż moda przeminie.
P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz