Film obejrzałem zanim przeczytałem jakąkolwiek recenzje. Obejrzałem go wiec z zupełnym spokojem ducha i bez żadnych oczekiwań. Muszę przyznać, że uśmiałem się do łez, jak to zresztą wypada oglądając komedię. Deadpool to zdecydowanie mieszanka stylów:
-trochę surrealizmu godnego Quentina Tarrantino, z pozoru bezsensownie brutalne sceny walki i krew lejąca się hektolitrami;
-trochę wielkiego komiksowego kina, czyli typowa produkcja Marvela, efekty specjalne na najwyższym poziomie, epickie sceny walki i oczywiście superbohater- w tym przypadku antybohater;
-trochę X-menów, oczywiście w krzywym zwierciadle, jednakże dla fanów serii to niewątpliwie gratka;
-trochę absurdalnego humoru, niczym w filmie Kingsman, Deadpool ocieka ironią, a do tego jest całkiem udaną parodia filmów o herosach najróżniejszej maści.
Deadpool szykuje się do akcji, właśnie skończył rysować plan, kredką świecową |
Muszę przyznać, że zarówno scenarzysta, jak i reżyser nie posiadają w swym dorobku żadnych innych wysokobudżetowych produkcji, dlatego film można uznać za miłe zaskoczenie i na pewno początek niejednej kariery.
Oczywiście filmowi można co nieco zarzucić, humor bywa prymitywny i obsceniczny, ale jako gminny obrońca moralności muszę przyznać, że mimo wszystko Deadpool nie narusza (za nadto) zasad dobrego smaku.
Deadpool i jego tymczasowi pomocnicy z klubu X-man- Megasonic Teenage Warhead i Collosus |
Wrażenie robią przede wszystkim głowni bohaterowie, niezbyt dobrzy, niezbyt poukładani i na pewno nie świecący przykładem ale dający się lubić. Czarne charaktery nie są wcale dużo bardziej czarne niż sam Deadpool, jednak Ed Skrein, jako przeciwnik o zupełnie nie licującym z jego funkcją imieniu Francis, spisuje się bardzo dobrze.
To ci źli, Francis "Ajax" i Angel Dust, a nie wyglądają, prawda? |
- Weasela, barmana i kumpla Deadpoola
- Dopindera, osobistego taksówkarza
-Niewidomą Al, czyli 60-letnią współlokatorkę- narkomankę
Deadpool i jego osobisty taksiarz Dopinger |
P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz