Strony

czwartek, 17 listopada 2016

Nieludzie, czyli właściwie co?



Właściwie cały świat już wie, że fascynują mnie opowieści dla nastoletnich dziewcząt szczególnie te osadzone w mrocznych i postapokaliptycznych światach...


Przypadek, który sprawił, że kupiłem tę książkę okazał się wyjątkowo fortunny, albowiem jest w niej wszystko co lubię: świat po zagładzie, tajemniczy mur, tajemnicza choroba, wszechpotężna korporacja i samotna bohaterka, która musi podjąć nieoczekiwane wyzwanie, by uratować ojca.

Zaczyna się niewinnie. Bohaterka wraz z grupą znajomych urządza imprezę na dachu apartamentowca. W tajemnicy skonstruowali wyposażonego w kamerę drona, którego chcą wysłać za mur, by dowiedzieć się co tam tak na prawdę jest. Ogrodzenie jest nie byle jakie, nazywane 'murem tytana' odgradza martwą strefę, czyli część Stanów Zjednoczonych, w której przed prawie 20 laty straszliwa epidemia wybiła większość mieszkańców. Nie mogąc powstrzymać katastrofy, władze korporacji, która sprowadziła zabójczego wirusa na świat, odgrodziły zdrową jeszcze część kraju od reszty.

Teraz korporacja Tytan ściśle pilnuje, by granica wyznaczana przez mur nie została przekroczona w żądną ze stron. Jest to świat, w którym dzieci większość czasu spędzają w domu ucząc się przez internet, a dorośli ograniczają kontakty z innymi do minimum. Każda choroba, nie ważne czy przeziębienie, czy rak to temat tabu. Młodzież, mimo, że w pełni kontrolowana przez rodziców za pomocą smartfonów (takich zawieszanych na szyi, dzięki czemu troskliwa mama może w każdej chwili sprawdzić lokalizację pociechy, podsłuchać rozmowy lub uruchomić transmisję wideo z miejsca wydarzeń) znajduje czas by łamać reguły wysyłając za mur zdalnie sterowany pojazd. Co z tego wyniknie?

Kat Falls, czyli szanowna autorka
Jak zwykle nic dobrego. Ale dlaczego główna bohaterka musi odbyć podróż do Chicago narażając swoje życie, dlaczego musi ratować ojca, a może i świat, o tym akurat musicie przeczytać sami!

Mam nadzieję, że Kat Falls nie każe nam długo czekać na kolejne części!

P.


l

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz